Wszyscy rodzice małych dzieci to znają. Ledwie mija pół godziny, a tu już: “pić”, “siku”, “daleko jeszcze”? W najlepszym wypadku. Podróżowanie tego lata samochodem z półtoraroczną i niemal czteroletnią sprawiło, że zaprzęgłam do pracy całą moją kreatywność. Pierwsza jazda nie była perfekcyjna, druga też nie. Ale nasz powrót do Warszawy był już całkiem spokojny. Może za sprawą mojego przygotowania? Dlatego spisuję tu zabawy w podróży po hiszpańsku, które przygotowałam i sprawdziłam na własnych dzieciach. Może pomogą twojej rodzinie nie tylko lepiej spędzić przejazd samochodem, ale i wprowadzić nieco więcej hiszpańskiego do waszej codzienności.
El viaje mismo – sama podróż
Pierwsze pół godziny podróży to jej doświadczanie. Jeśli nie uda nam się wyjechać o takiej porze, że przynajmniej jedno dziecko drzemie, staram się skupić ich uwagę na tym, że… jedziemy. Omawiamy, gdzie jesteśmy, co widzimy i co słyszymy. W ten sposób można przećwiczyć różne umiejętności językowe, takie jak kolory, przyimki miejsca i czasowniki.
Można zadać dziecku takie pytania:
- ¿De qué color es tu silla? – W jakim kolorze jest twój fotelik?
- ¿Dónde está tu botella de agua? – Gdzie jest twoja butelka z wodą?
- ¿El coche va rápido o lento? – Samochód jedzie szybko czy wolno?
- ¿Quién está agarrando el volante? – Kto trzyma kierownicę?
Z dziećmi powyżej 3 roku życia, które lubią bawić się w zdania “na opak” i przekomarzanie, można wypowiadać nieprawdziwe stwierdzenia i czekać, aż dziecko cię poprawi. Na przykład:
- El cielo es marrón, ¿verdad? – Niebo jest brązowe, prawda?
- El maletero está delante de nosotros. – Bagażnik jest przed nami.
Moja czterolatka uwielbia tego typu rozmowy, a ostatnio nawet sama je chętnie inicjuje. Po kilku minutach mocno już ponosi nas wyobraźnia, a jak my się śmiejemy, to młodsza też. I takie zabawy w podróży sprawiają, że czas leci szybko.
Veo veo – co widzisz?
To tradycyjna, bardzo popularna gra dla dzieci, które znają już litery. Osoba inicjująca rozmowę wybiera rzecz, którą ma w zasięgu wzroku. Zadaniem drugiej osoby jest odgadnięcie, co ta pierwsza ma na myśli. A dialog przebiega tak:
A: Veo veo.
B: ¿Qué ves?
A: Una cosita.
B: ¿Qué cosita es?
A: Empieza por la “G” (w wersji oryginalnej używa się nazw liter, my używamy głosek) y papá los usa para mirar.
B: ¿Gafas?
A: ¡Sí!
Muszę przyznać, że moja czteroletnia córka tak bardzo lubi tę grę, że ja mam jej już dosyć. Ale w samochodzie wszystko jest lepsze niż marudzenie. Gramy w “Veo veo” w różnych sytuacjach – też czekając np. u lekarza albo oglądając “Ulicę Czereśniową“.
Canciones con gestos
Śpiewanie w samochodzie nie jest moim wynalazkiem, ale też zajmuje nam sporo czasu. Dziewczynki najchętniej włączają się w śpiewanie z pokazywaniem. Mam w tym celu na iTunes odpowiednią listę, z której czasem korzystamy. Oto kilka pozycji z ostatniej podróży (dzieci 1,5 roku i 4 lata):
Pica Piedra zespołu Pim Pau – absolutny hit pierwszego roku życia Olgi. Swego czasu jedyna ścieżka dźwiękowa każdej jazdy samochodem, dzięki której O. przesypiała większość drogi.
El auto de papá – pozycja obowiązkowa przy jeździe samochodem, ze względu na kontekst.
Con mi dedito – bardzo prosta piosenka, dzięki której dzieci szybko uczą się słów “sí” i “no”.
Las ruedas del autobús – hiszpańska wersja angielskiej piosenki “The wheels on the bus”
To takie najbardziej sprawdzone piosenki, ale słuchamy i śpiewamy o wiele więcej! Więcej piosenek dla dzieci znajdziesz w moich starszych wpisach.
Conversación cantada, czyli śpiewając rozmawiamy
Śpiewać lubimy i często sobie to śpiewanie urozmaicamy. Kiedy śpiewamy znane nam już piosenki, jedna osoba zaczyna śpiewać i przerywa na końcu zdania. Zadaniem tej drugiej jest zaśpiewać ostatnie słowo lub ostatnią sylabę z linijki. To dobra zabawa dla wszystkich, ale też szansa na włączenie w śpiewanie tych najmłodszych, którzy dopiero wymawiają pojedyncze słowa i sylaby. Jest to też podobno bardzo dobry sposób na stymulowanie rozwoju muzycznego dziecka i rozwoju mowy.
Na przykład piosenkę “Cinco lobitos” (o której pisałam we wcześniejszym wpisie) zaczynamy śpiewać z młodszą tak:
A: Cinco lobitos tiene la lo-
B: ba
A: Cinco lobitos detrás de la esco-
B: ba
Pegatinas – naklejki
Fajerwerki w postaci przedmiotów zostawiam na koniec albo na kryzysowe momenty podróży, kiedy już inne zabawy w podróży nie działają. W korku na Pomorzu świetnie sprawdziły nam się naklejki z książeczki o zwierzętach. Nie wklejałyśmy ich do książki. Ja patrzyłam na planszę i proponowałam dziewczynkom różne zwierzęta, z których one miały sobie któreś wybrać. Zadawałam im więc takie pytania:
- Tengo un mono, una jirafa y un jabalí. ¿Qué animal quieres? – Mam małpę, żyrafę i dzika. Które zwierzę chcesz?
- ¿Prefieres una mariposa grande o una pequeña? – Wolisz dużego czy małego motyla?
- ¿Quieres una rana roja o una verde? – Chcesz czerwoną czy zieloną żabę?
Powyższe pytania oczywiście były bardziej odpowiednie dla czterolatki. Młodszą córkę pytałam, nie dając jej wyboru, bo póki co odpowiada “sí” i “no”. W pewnym momencie przykleiła sobie naklejkę ze słoniem na czoło i wtedy się zaczęło szaleństwo (a przy tym ćwiczenie nazw części ciała).
¡Madre mía! ¡Tienes un elefante en la frente! A ver si sabe viajar a tu… rodilla – O matko! Masz słonia na czole! Ciekawe, czy potrafi się znaleźć na twoim… kolanie.
Potem zwierzęta zaczęły wędrować po samochodzie, a ja wciąż z przesadą wykrzykiwałam:
¡Un rinoceronte en la ventana! – Nosorożec na oknie!
¡Un colibrí en el reposacabezas! – Koliber na zagłówku!
Łatwo się domyślić, jak może wyglądać samochód po takiej zabawie. Przed jej zaproponowaniem warto więc rozważyć, czy nie będzie ci przeszkadzać, jeśli wnętrze twojego pojazdu będzie wyglądać tak jak mojego:
Libros y revistas
Na sam koniec w rękach dziewcząt lądują książeczki. Nie jest to rozwiązanie idealne dla mnie, ponieważ jako osoba zmagająca się od dziecka z (teraz już na szczęście lekką) chorobą lokomocyjną, nie jestem w stanie czytać w podróży. Moich dzieci to jednak nie dotyczy. W związku z tym muszą dostawać lektury, z którymi będą radzić sobie same. Dlatego też dla młodszej postawiłam na to, co zna i sama lubi sobie przeglądać. Z hiszpańskojęzycznych pozycji – wakacyjny numer pisemka Popi wydawanego przez wydawnictwo Bayard.
Czterolatka zajęła się ulubioną swoją pozycją tego lata: Poppy y Sam. Pasatiempos de Verano wydawnictwa Usborne. Jest to “libro pizarra”, w której pisze się mazakiem suchościeralnym. W ten sposób zadania z książki się nie kończą, bo kiedy już wszystkie zostaną rozwiązane, można złapać za ściereczkę lub chusteczkę, zetrzeć swoje odpowiedzi i zacząć od nowa.