Lektury: Katarzyna Kobylarczyk “Pył z landrynek”

Na pierwszej lekcji hiszpańskiego z początkującymi uczniami często pytam, jakie słowa po hiszpańsku już znają. Jednym z nich jest, obok siesty, zawsze “fiesta”. Często właśnie z tym kojarzy nam się Hiszpania – siestą, czyli lenistwem i odpoczynkiem w środku dnia, oraz fiestą, a więc szalonymi imprezami, tańcem, alkoholem… Ale czy właśnie to oznacza fiesta? Nie, to nie tylko impreza. Fiesty mogą być zaskakujące, przerażające lub radosne. Niektórzy nawet decydują się przemierzać Hiszpanię ich śladem, tak jak Katarzyna Kobylarczyk, która swoje wrażenia opisała w książce “Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty”.

Fiesta to nie to co myślisz

W Hiszpanii fiesta jest wszędzie. Możesz ją spotkać na zablokowanych z jej powodu ulicach wielkiego miasta. Możesz jej szukać wśród górskich urwisk albo znaleźć ją przypadkiem w wiosce ciągnącej się wzdłuż wąskiej i krętej drogi. Nie jest to bynajmniej suto zakrapiana (choć i tak się zdarza) taneczna impreza służąca rozrywce. To element folkloru związany z upływem czasu, religią lub wydarzeniem historycznym. Słynna Semana Santa, czyli obchody Wielkiego Tygodnia, to eskalacja lokalnej fiesty, która przez wieki rosła, aż stała się nie tylko przeżyciem wspólnotowym i religijnym, ale też atrakcją przyciągającą co roku rzesze turystów.

Obchody są tak zróżnicowane, jak różnorodna jest kultura Hiszpanii. Mamy tu walki i wyścigi byków, dekapitację koguta i bębnienie tak głośne, że przenika całe twoje istnienie. Pył z landrynek pozostaje na ulicach i ubraniach po bitwie na twarde karmelki. Myśl o dorosłych ludziach walczących na karmelki może wywołać wesołość. Radość i smutek to nieodłączne składniki fiest, ale nie są one tylko teatralnymi pokazami. Widzowie i uczestnicy są tu bardzo blisko siebie, a ryzyko to drugie imię tych obchodów.

Jestem tylko na zewnątrz

Wydany przez Wydawnictwo Czarne “Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty” to zbiór felietonów-impresji z podróży po Hiszpanii ich szlakiem. Podróżujący “my” najwyraźniej są turystami, którzy nie zawsze docierają na miejsce, ale i zgubienie się w trasie może być tematem krótkiego wspomnienia. Autorka pisze o spóźnieniach, zmaganiach ze swoim niewystarczającym czasem hiszpańskim oraz przyspieszonych wyjazdach. Narratorzy są widzami, nigdy uczestnikami, zawsze pozostają na zewnątrz wydarzenia. Wydaje się, że nie próbują nawet dotrzeć do istoty niektórych fiest, po prostu w nich, z dystansem, uczestniczą. Czasem głęboko je przeżywają, czasem nie. Czasem szukają na ich temat dodatkowych informacji, pytając: “skąd?” i “dlaczego?”. Nie tworzą jednak szczegółowych opisów źródeł, skupiają się na doświadczeniach sensorycznych i emocjach – przede wszystkim swoich.

Jeśli szukasz rzetelnych informacji, reporterskiej relacji z hiszpańskich fiest, to nie jest to lektura dla ciebie. To, czego się z niej dowiesz, to w jaki sposób turyści mogą te wydarzenia przeżyć. Jest tu co prawda trochę odniesień i cytatów, ale są one raczej dodatkiem do opisu przeżyć narratorów i, mam wrażenie, służą zaspokojeniu ich ciekawości. Moja czytelnicza ciekawość została szybko uśpiona. Lektura “Pyłu z landrynek” stała się jedynie przyjemnym wypełniaczem czasu, podczas której mogłam się odnieść do zapamiętanych przeze mnie doświadczeń z własnych pobytów w Hiszpanii.

Nieskończone impresje

Pierwszy raz w Hiszpanii byłam 19 lat temu. Od tego czasu bywam tam regularnie, na krótsze i dłuższe pobyty. Nie mam jednak przekonania, że dobrze znam ten kraj. Uczestniczyłam w kilku fiestach z rodzaju tych opisanych przez Katarzynę Kobylarczyk, na kilka z nich, podobnie jak autorka, wpadłam bez planu. Mimo lektur, podróży i rozmów z Hiszpanami i hiszpanofanami, nie mam pewności co do tego, że coś o tej krainie wiem. Wciąż mnie coś zaskakuje, mam do odkrycia jeszcze wiele regionów, obrzędów i akcentów. Podobne wrażenie pozostawia po sobie “Pył z landrynek”. Tekstów w książce mogłoby być więcej lub mniej, niektóre by zaskakiwały, inne nie, ale mogłyby być tworzone w nieskończoność. Bowiem smaki, zapachy, dźwięki i wibracje Hiszpanii nie kończą się nigdy. Tak jak nie sposób w jednym dziele oddać jej różnorodność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.