Wkrótce minie pięć lat odkąd zostałam mamą, a w naszym domu zamieszkała dwujęzyczność zamierzona. O początkach możesz przeczytać we wcześniejszym wpisie na ten temat. Dziś wychowuję dwie córki, które swobodnie komunikują się po polsku i po hiszpańsku. Czuję, że ja i mój mąż daliśmy im piękny prezent. A także sobie, o czym chcę dziś opowiedzieć.
Wygoda
Głównym celem, który przyświecał naszej decyzji o dwujęzyczności zamierzonej, była… wygoda. Tak, nie była to chora ambicja ani marzenie o pierwszych lokatach naszych pociech w wyścigu szczurów.
Myśleliśmy o tym, że możemy dać dzieciom w prezencie umiejętność, na zdobywanie której w przeciwnym razie musiałyby poświęcić długie godziny i lata ciężkiej pracy. A skoro możemy im ją przekazać w bezbolesny sposób, to czemu nie mielibyśmy ich w nią wyposażyć?
Dbaliśmy też o własną wygodę. Wyobrażaliśmy sobie dalszą przyszłość, w której odwiedza nas ktoś z hiszpańskojęzycznych znajomych. Rozmowa swobodnie toczy się po hiszpańsku, ale nasze dzieci są poza nią… Albo są jeszcze starsze i chcemy obejrzeć sobie argentyński film. Czy musimy włączać go z napisami albo, co gorsza, ze lektorem? O nie… A co jeśli zechcemy wrócić do Hiszpanii i zamieszkać tam znów, choćby na jakiś czas? Dla dzieci nie znających języka to byłby jeszcze większy szok.
Myśleliśmy więc o tym, że dwujęzyczność naszych dzieci sprawi, że więcej będzie nas łączyć. I ułatwi niektóre sytuacje. A stało się dużo więcej, niż przypuszczałam. Nie tylko jest nam swobodnie i wygodnie w sytuacjach społecznych. Dzięki dwujęzyczności pojawili się nowi znajomi i nowe sytuacje. I wszyscy się w nich swobodnie komunikujemy.
Metoda chaosu
Z tych pomysłów i założeń wynikała nasza metoda. Analizując nasz styl życia doszliśmy do wniosku, że żadna ze znanych “sztywnych” metod nam nie pasuje. Metoda miejsca i/lub czasu, według której mówisz do dziecka w obcym języku w określonym miejscu i czasie, byłaby trudna, bo ja bym po prostu nie pamiętała o używaniu hiszpańskiego w danej sytuacji. Słynna metoda OPOL (One Parent One Language) polegająca na tym, że każdy rodzic mówi do dziecka w innym języku też wydawała nam się trudna. Jak w nienatywnej rodzinie zdecydować, kto w którym języku mówi?
W końcu postanowiliśmy nastawić się na komunikację z dzieckiem po hiszpańsku. Zakładając, że w sytuacjach społecznych, na przykład w kontakcie z dziadkami, będziemy się przestawiać na język polski. To podejście było najbardziej podobne do tego, jak sami używamy języków (w zależności od języków naszych rozmówców). Pozwoliło nam też na luz i pasowało do właściwego naszej rodzinie chaosu organizacyjnego.
Kolejne założenie wynikało z naszego podejścia do rodzicielstwa w ogóle. Dwujęzyczność jest darem od nas dla dzieci. Nie może wiązać się z przymusem ani presją. Nie będziemy udawać, że nie rozumiemy naszych dzieci. Ani nakazywać używania konkretnego języka. Będziemy stwarzać im okazję do mówienia po hiszpańsku, obserwować je i dać im się prowadzić.
Dwujęzyczność dziecka czy rodzica?
Niewątpliwie, w ciągu ostatnich pięciu lat moje córki osiągnęły niesamowicie dużo. Jednak w procesie dwujęzycznego wychowania uczył się jeszcze ktoś – JA. Mam nawet wrażenie, że nauczyłam się więcej niż one! Zdobyłam ogrom wiedzy na temat mózgu człowieka, nabywania języka i dwujęzyczności. Przeczytałam na ten temat sporo artykułów i książek, uczestniczyłam w konferencjach oraz słuchałam ekspertów. Obserwowałam rodziny dwujęzyczne natywnie (czyli np. takie, gdzie rodzice mają różne języki ojczyste) i starałam się uczyć na ich doświadczeniu. Wciąż nie jestem ekspertem, ale praktykiem z dużą dawką wiedzy w głowie.
Kiedy urodziła się moja starsza córka, mój hiszpański był nieco zardzewiały. Aż zaczęłam używać go z nią na co dzień. Opowiadałam jej dokładnie, jak ją ubieram i co się dzieje za oknem. Czytałam książki. Śpiewałam piosenki. Często zerkałam do słownika lub sprawdzałam w internecie znaczenie różnych słów. Dziś moje słownictwo z zakresu dziecięcego, życia codziennego oraz gatunków ptaków i roślin jest dużo bogatsze niż kiedy pisałam dwujęzyczną maturę. O korzyściach płynących z czytania dzieciom po hiszpańsku pisałam już zresztą wcześniej.
Hiszpański stał się dla mnie naturalny również w dużych emocjach, które towarzyszą rodzicielstwu. Rodzice niemowlaka rzadko są wypoczęci. Uspokajanie dziecka w obcym języku o drugiej w nocy, kiedy trzeba je przewinąć, to wyższa szkoła jazdy. Ale kto przez to przejdzie, zyska dużą sprawność językową! Zresztą potem czeka go kolejny egzamin – ciekawski dwulatek. A co to? Pyta egzaminator. Odpowiadasz: barierka, rusztowanie, kolec… wszystko po hiszpańsku.
Raj dla językowca, zmiana dla nauczyciela
Dwujęzyczność zamierzona przyczyniła się do snucia refleksji i wymieniania między nami, rodzicami, uwag na temat samego języka. Sami nauczyliśmy się hiszpańskiego w tradycyjny sposób. Chodziliśmy do szkoły, wkuwaliśmy słówka i uzupełnialiśmy tysiące luk w setkach zadań gramatycznych. Potem stopniowo zdobywaliśmy coraz większą płynność, poznawaliśmy coraz więcej konstrukcji, aż przeszliśmy do płynności. Nasze dzieci chłonęły cały język na raz, ucząc się w takiej kolejności, jak dzieci natywne: sylaby – słowa – zdania – dłuższe wypowiedzi. Wszystkie konstrukcje, czasy, tryby na raz, naturalnie. Trzylatka posługująca się subjuntivo? Przecież dla niej to normalne, naturalne!
To doświadczenie, w teorii poparte aktualną wiedzą, sprawiło, że zmieniło się moje podejście do nauczania hiszpańskiego. I tu moi uczniowie mają pod górkę. Teraz dbam o to, by od początku mieli styczność z naturalnym językiem i autentycznymi materiałami. Oczywiście, nie wymagam, by po miesiącu używali i dobrze rozumieli zdania z subjuntivo. Ale kiedy zaczynamy analizować te formy, okazuje się, że już znają kilka zdań z nimi. I wtedy nie jest ono takie straszne, prawda?
Z chęci wygody żyjemy sobie w naszym językowym chaosie i jest nam w nim czworgu całkiem dobrze. Używanie hiszpańskiego jest elementem codzienności, na którą przecież składa się wiele innych czynników. Moje córki rozwijają swoje inne pasje, a dzięki nim – ja rozwijam swoją fascynację językiem hiszpańskim. A według ciebie jakie korzyści niesie dwujęzyczność?
Ten wpis nie powstałby gdyby nie godziny poświęcone na zostanie dobrze wyedukowanym praktykiem dwujęzyczności. Jeśli zawarta tu treść była dla ciebie przydatna, zaproś mnie na wirtualną kawę! Dzięki tobie będę mogła tworzyć więcej przydatnych tekstów i materiałów do nauki.